poniedziałek, 8 kwietnia 2013

powolne niszczenie organizmu.

wszystko zwykle szło po mojej myśli.
codziennie miałem to czego chciałem.
nic innego nie było mi potrzebne.
miałem swoje szczęście.
tak naprawdę tylko tego potrzebowałem.
moje zainteresowanie skupiało się na jednym.
przecież wystarczyło tak niewiele by pojawił się uśmiech na mojej twarzy.
brałem bo nie chciałem obserwować tego co się działo.
nie chciałem brać udziału w patologii dnia codziennego.
nigdy nie chciałem by moje życie wyglądało tak samo jak te które prowadziła reszta społeczeństwa.
sądziłem że wszyscy dokoła kłamią.
nie chciałem kłamać tak jak oni.
brałem regularnie.
codziennie lub co dwa dni.
gdy wychodziłem do szkoły zarzucałem 15 do 20 tablet by kontaktować.
z czasem przestało mi to wystarczać.
zacząłem wagarować by móc ućpać się do granic możliwości.
paczka tego syfu wtedy wystarczała.
nie zauważałem powolnego wyniszczenia organizmu.
a może po prostu nie chciałem tego dostrzec?
nie wiem tego do dzisiaj.
za każdym razem gdy brałem czułem ciężki ból serca.
nie interesował mnie on.
liczyła się chwila.
nie było dnia jutrzejszego, nie było dnia wczorajszego.
było tylko to co działo się w danej chwili.
i tak żyłem do końca 2012 r.
od października do grudnia było ciągle to samo.
zaczęło to tworzyć część mnie,
część mojego życia.
monotonia zaczęła wypełniać moje życie jednak dla mnie monotonią było to co działo się w świecie rzeczywistym.

do następnego.
heroinebitch.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz